Jerzy Urbankiewicz – założyciel muzeum AK

Jerzy Urbankiewicz urodził się w Łodzi 23 czerwca 1915, w czasie I wojny światowej – ledwo 10 dni po słynnej szarży polskiej kawalerii pod Rokitną, zmarł 11 sierpnia 2004 roku. Był wybitnym łodzianinem, oficerem kawalerii, żołnierzem AK, pisarzem i dziennikarzem – z wykształcenia prawnikiem. Dwanaście lat spędził na zsyłce w łagrach Workuty. Odszedł po krótkiej, ale wyczerpującej chorobie, miał 89 lat. Niemal do końca życia był czynnym Człowiekiem. Był absolwentem znanego i elitarnego męskiego gimnazjum Aleksego Zimowskiego w Łodzi, studiował prawo na Uniwersytecie Warszawskim a w czasie wojny kontynuował naukę na Tajnym Uniwersytecie Wileńskim. Po wojnie, po powrocie z Workuty w 1956 r., podjął studia i ukończył na Wydziale Prawa Uniwersytet Łódzki.

Nikt, kto Go znał, nie mówił o Nim “starszy pan”. Jerzy do końca życia był bardzo aktywnym człowiekiem, jeszcze w lutym 2004 roku pojechał, jak co roku, do Zakopanego na narty. Po powrocie regularnie jeździł konno, rozwijał wciąż muzeum (o którym dalej). Jerzy zawsze miał mnóstwo zajęć, dużo pracował, jakby nie czując znudzenia i zmęczenia, zawsze zachowując wdzięk i szyk. Wydaje się, że najwięcej czasu i uwagi poświęcał w ostatnich latach stworzonemu przez siebie i kolegów z okręgu wileńskiego Armii Krajowej “Wiano” – Muzeum Armii Krajowej, ulokowanemu gościnnie przy kościele pw. Miłosierdzia Bożego na Teofilowie. Redagował dla tego środowiska miesięcznik Trybuna Akowców Wileńskich “Wiano”. Jerzy zajmował głos w ważnych sprawach nie tylko dla żołnierzy AK, ale dla łodzian i dla Polaków. Uczył i wychowywał młodzież, prowadził obszerną korespondencję, trudnił się sadownictwem. Był komilitonem, a następnie filistrem przedwojennej korporacji akademickiej Patria! Jerzy regularnie bywał na świętach odrodzonych pułków jazdy polskiej oraz na zjazdach oficerów kawalerii II RP w Grudziądzu – w dawnym Centrum Wyszkolenia Kawalerii, którego był absolwentem i prymusem rocznika 1935; przyjmowany był tam z najwyższymi honorami. Wielokrotnie przemawiał podczas świąt kościelnych i narodowych. W Łodzi był aktywny w środowiskach przy kościele salezjanów na ob. Rondzie Solidarności i przy kościele o. jezuitów, gdzie współpracował ze słynnym kapelanem „Solidarności” o. Stefanem Miecznikowskim SJ.

Jeżeli chodzi o Jego łódzką aktywność, należy pamiętać tu o przedwojennych próbach literackich, o etatowych zatrudnieniach w Polskim Radiu, w Telewizji Polskiej w Łodzi w latach jej początkowego istnienia, w „Dzienniku Łódzkiem”, o wielkiej aktywności w Towarzystwie Przyjaciół Łodzi, o pracy tłumacza i nauczyciela języka angielskiego, wreszcie o twórczości pisarskiej i jego pierwszych tak szeroko wydawanych książkach o Łodzi. Był członkiem założycielem Stowarzyszenia Pisarzy Polskim (wcześniej – do stanu wojennego Związku Literatów Polskich), napisał ok. 30 książek, w tym kilkanaście książek Łodzi, o teatrze, wiele o kawalerii, o łagrach w Workucie. Namalował kilkanaście obrazów (akwarel) z Workuty, kilka jego ilustracji znajduje się także w książce biograficznej „Opowieść o pułkowniku Jerzym Urbankiewiczu”. Jego dwutomowa „Legenda jazdy polskiej” z rys. Szymona Kobylińskiego, weszła na stałe do polskiej bibliografii wojskowej. Należał do Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich; pierwsze teksty publikował przed wojną. Pracował w Polskim Radiu i w Telewizji Polskiej oddział w Łodzi. Pisał eseje i stałe felietony do prasy codziennej i periodyków polskich i polonijnych, zabierał głos w ważnych społecznie sprawach, aktywnie uczestniczył w pracach Fundacji na Rzecz Tradycji Jazdy Polskiej w Grudziądzu i Towarzystwie Przyjaciół Łodzi. W sumie to Jerzy zawsze dużo pisał: kolejne książki, stały felieton do „Dziennika Łódzkiego”, do „Kultury i Biznesu” i in.

Wilno było drugim po Łodzi miastem, jakie ukochał pan Pułkownik. Przebywał w Wilnie czasie II wojny światowej, walczył tam w Okręgu Wileńskim Armii Krajowej „Wiano” (nosił pseudonimy: „Jurek”, „Zawada”, zmienione nazwiska w konspiracji: Michał Pełka i Andrzej Zawada). Był d-cą Egzekutywy w Kedywie AK w Wilnie, zastępcą dowódcy konnego Oddziału Rozpoznawczego Komendanta Okręgów AK „Wiano” i „Nów” w akcji Burza – okręgi te połączono na czas akcji pod jedno dowództwo gen. „Wilka” Krzyżanowskiego. Pokochał to miasto i został wierny tej miłości do końca życia. Z Wilna pochodzi Janina – Jego żona, z którą ożenił się w Łodzi w 1958 roku, mają syna Piotra.

Jerzy został odznaczony m.in. Orderem Wojennym Virtuti Militari V kl., Krzyżem Walecznych, Orderem Odrodzenia Polski. Książę Józef Poniatowski, którego ppłk Urbankiewicz bardzo cenił i często cytował, powiedział kiedyś, że “nagroda orderu Virtuti Militari należy się dziełom rzadkim nad powinność pospolitą” – Jerzy otrzymał to najwyższe polskie odznaczenie bojowe za bohaterstwo w czasie II wojny światowej w 1944 r. na Wileńszczyźnie.

Polonia Restituta – czyli Polska Odrodzona – to dewiza Orderu Odrodzenia Polski, ustanowionego “w celu nagradzania zasług położonych w służbie dla państwa i społeczeństwa”. Jerzy był odznaczony Krzyżem Kawalerskim tego Orderu; awans na rotmistrza otrzymał w czasie wojny, po wojnie był awansowany na majora i podpułkownika.

O wielkości Pana Pułkownika świadczą także kolejne medale wojska i wiele odznaczeń cywilnych i tytułów honorowych Jemu przyznanych: Krzyż Walecznych, Krzyż Armii Krajowej, Nagroda Miasta Łodzi wręczona Mu przez innego wybitnego łodzianina, śp. Grzegorza Palkę, prezydenta Łodzi i przewodniczącego Rady Miasta.

Należę do grona osób, które mogły się szczycić przyjaźnią ze śp. Pułkownikiem. Był moim wielkim przyjacielem – a ja Jego, byłem też jego wydawcą, napisałem biograficzną książkę o Nim pt. „Opowieść o pułkowniku Jerzym Urbankiewiczu”, wyd. Łódź, 2005. Dlatego Jerzy dla mnie to ktoś więcej niż tylko oficer kawalerii II RP (uwielbiłem zwracać się do niego per „Panie rotmistrzu”), więcej niż pisarz, niż dziennikarz, niż więzień Workuty, niż działacz społeczny… Miałem Go częściej i dłużej dla siebie, bywało, że gawędziliśmy przez telefon do późnych godzin nocnych. Miałem wielkie szczęście uczyć się od Niego Polski – tej przedwojennej, odrodzonej po 123 latach zaborów. Może lepszej? Na pewno uczciwiej i sprawniej zarządzanej.

Jerzy Urbankiewicz był wspaniałym gawędziarzem, Człowiekiem bardzo eleganckim, szykownym i szarmanckim. Śmiało można powiedzieć: wychowany na wzorach starożytnych Greków i Rzymian. Takim Go znałem, takim Go zapamiętałem, takim Go przypominam kolejny raz tym tekstem, chyląc czoło przed Jego zasługami dla Łodzi i Najjaśniejszej Rzeczypospolitej. Wojciech Grochowalski

Jerzy Urbankiewicz i Wojciech Grochowalski, Warszawa 1997